poniedziałek, 26 stycznia 2015

Flapperka na głębokim Południu. Zaginiony diament (2008)


Reżyseria: Jodie Markell

W rolach głównych: Bryce Dallas Howard, Chris Evans, Ellen Burstyn, Ann-Margret, Jennifer Sipes

Strong people with a charakter like you, Fisher Willow, don’t care about losing a teardrop diamond.
Pablo Picasso, Portret Suzanne Bloch, 1904. Taki wizerunek chciała sobie zamówić u pioniera kubizmu Fisher Willow, główna bohaterka Zaginionego diamentu.

Świat show biznesu nie lubi, gdy początkujący reżyserzy zabierają się za adaptację kanonu światowej literatury. To z pewnością jeden z głównych powodów, dla których Zaginiony diament otrzymał zaledwie 26% pozytywnych recenzji na RottenTomatoes. Niemniej jednak warto, aby każdy – miłośnik Art Deco oraz epoki jazzu w szczególności - wyrobił sobie własne zdanie. Izolacja jednostki, pożądanie niemożliwego, grzech przechodzący z pokolenia na pokolenie, społeczny ostracyzm, kontrast wyrafinowanego luksusu i bolesnego ubóstwa ubrane w kostium Southern Gothic - to motywy wiodące Zaginionego Diamentu, filmu nakręconego według zapomnianejj sztuki Tennessee Williamsa z 1957.




Rok 1923, Mississipi. Fisher Willow, córka bogatego plantatora powracająca w rodzinne strony po studiach na paryskiej Sorbonie, wynajmuje zubożałego farmera Jimmy’ego Dobyne’a, syna alkoholika i umysłowo chorej w charakterze eskorty na liczne przyjęcia, na których jako szanująca się debiutantka musi się pokazywać. Znajomość przekształca się w romans, jednak sytuacja diametralnie się zmienia, gdy Fisher gubi jeden z drogocennych diamentowych kolczyków należących do ciotki Cornelii - milionerki. Podejrzenie pada na Jimmy’ego.




Impulsywna egoistka Fisher to z pozoru typowa flapperka – niezależna nowoczesna dziewczyna prowokująca swoim zachowaniem wiernemu tradycjom towarzystwu z Memphis. Krótko obcięte włosy, nieskrępowane picie alkoholu, nocne wizyty w klubach bluesowych, własny automobil zdają się potwierdzać ten wizerunek. Jednak z drugiej strony kosztowny styl życia Fisher całkowicie uzależnia ją od woli ojca oraz ciotki Cornelii, której spadkobierczynią ma nadzieję zostać. Bez tego nie może spełnić swoich marzeń, a są one niemałego kalibru – Fisher chciałaby prowadzić w Paryżu salon na wzór Gertrude Stein, mieć własny portret pędzla Picassa (nie kubistyczny, tylko cały w błękicie!), obracać się w towarzystwie artystów, literatów i muzyków…





Imię bohaterki – Fisher – niesie ze sobą ciekawą symbolikę. Fisher po angielsku to rybak, z kolei po francusku pêcher – łowić pisze się prawie tak samo jak pécher- grzeszyć. W oczach przywiązanych do konwencjonalnego stylu życia sąsiadów Fisher uchodzi za uosobienie grzechu. Jednak nie tylko dlatego, że jest flapperką. Głównym powodem jest ojciec Fisher, powszechnie jest uważany za mordercę po tym jak kazał wysadzić w powietrze tamę na Mississipi. Skutkiem wybuchu kilka osób poniosło śmierć, a okoliczni farmerzy ponieśli ogromne straty finansowe.

Zakończenie filmu jest frapujące ze względu na swoją dwuznaczność. W zależności od tego, jak ocenimy motywacje kierujące bohaterami, nasza interpretacja będzie inna. Co dziwne, strona Zaginionego diamentu na Filmwebie jest niezbyt rozbudowana. Zainteresowanym filmem polecam świetną recenzję Rogera Egberta.

 Wywiad z reżyserką Jodie Markell

wtorek, 20 stycznia 2015

Uczłowieczony kubizm. Malarstwo André Lhote'a.

André Lhote, Expressive Head, ok. 1920-24
On nic nie rozumie z prawdziwego kubizmu, niewiele więcej niż z konstruktywizmu. Coś tam wybiera z tego, co mu powiem, i robi rundkę po Grisie, Braque'u i Pablu [Picassie], przyrządzając z nich wszystkich niezły pasztet. Wystarczy spojrzeć na jego obrazy!
Taką opinię na temat twórczości Andre Lhote'a wyraził meksykański malarz, Diego Rivera, mąż słynnej Fridy Kahlo. Czym Francuz zasłużył sobie na potępienie ze strony Rivery?

A. Lhote, Hommage a Watteau, 1918.
Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba cofnąć się w czasie do 1912, kiedy to Lhote zorganizował wystawę ugrupowanie Section d'Or, której celem było zapoznanie masowego odbiorcy z kubizmem. Ci, którzy uważali się za "autentycznych" kubistów, twórców gatunku, byli oburzeni "salonowym kubizmem" prezentowanym przez Section d'Or. Oskarżali ich o sentymentalizację radykalnej natury nowoczesnego malarstwa, które powinno stawiać na abstrakcję geometryczną, a nie na tak przestarzałe tematy jak postać, akt, emocje czy alegoria.
Praca Jeana Metzingera, La Femme au Cheval z 1912 r. Podobnie jak Lhote, Metzinger reprezentował charakterystyczny dla Section d'Or kubizm syntetyczny,
...stawiany w opozycji dla kubizmu analitycznego, którego najbardziej znanym przedstawicielem był Pablo Picasso (Portret Kahnweilera, 1910)...

...oraz Georges Braque (Port Bordeaux, 1909).
Obraz Diego Rivery Macierzyństwo - Angelina z małym Diego (1916) z okresu jego fascynacji kubizmem.

Zdaniem historyka sztuki Johna Richardsona Lhote i inni "salonowi" kubiści z Section d'Or padli ofiarami bezwzględnego ataku marszanda D.H. Kahnweilera, który obawiał się, że promowani przez niego Picasso i Braque mogą stracić na popularności. Kahnweiler nagłaśniał powiązania artystów Section d'Or z wyższymi sferami, przedstawiając jednocześnie "swoich" kubistów jako pionierów i outsiderów.

W przeciwieństwie do podopiecznych Kahnweilera, postrzegających swoją sztukę jako nową jakość i zerwanie z tradycją, Lhote bronił kubizmu jako "nowego klasycyzmu." W pracach Picassa dostrzegał nie nowość, lecz powrót do starożytnego porządku. Dla Lhote'a kubiści byli kontunuotorami malarstwa renesansowego i szkoły Jaquesa Louisa Davida. Czy takie podobieństwo istnieje, każdy sam powinien ocenić. Z pewnością pod względem czystości formy kubizm był im bliższy niż impresjonizm.

Claude Monet, Lilie wodne, 1916. Przykład krytykowanego przez Lhote'a impresjonizmu.

Jean Fouquet, Dziewica z dzieciątkiem, ok. 1450. Przykład francuskiego malarstwa renesansowego.
Jaques Louis David, Portret Madame de Vernignac, 1799.
Picasso, Panny z Awinionu, 1907.
Z kolei bezlitośnie krytykujący Lhote'a Diego Rivera w latach dwudziestych sam porzucił kubizm na rzecz realizmu. Dzisiaj słynie jako twórca narodowego spstylu sztuki meksykańskiej, diametralnie odmiennego od wcześniejszych kubistycznych inspiracji. Kochanka Rivery, Mariewna wspominała, że Diego godzinami obsesyjnie porównywał płotna Lhote'a ze swoimi poźniejszymi obrazami, obawiając się, że zostanie okrzyknięty naśladowcą Francuza.

Diego Rivera, Detroit Industry, 1932-33.

Lhote, Plaża, 1920.

Lhote, Dwie dziewczynki, 1925.

Krytyka Lhote'a w dużej mierze wynikała z faktu, że nie był dzieckiem swoich czasów. W czasach, gdy artystyczne autorytety uznawały ornament za zbrodnię, Lhote "był jednym z niewielu artystów i teoretyków XX wieku, którzy nie tylko przyjęli określenie <<dekoracyjna>>  w odniesieniu do sztuki, ale także wychwalali je." (Daniel Robbins w: The Dictionary of Art, red. Jane Turner) Tymczasem Francuz okazał się niezależnie myślącym człowiekiem nie dbającym o to, czy jego sztuka nie łamie obowiązujących norm - czy to tradycyjnego akademizmu, czy awangardowego modernizmu.

Lhote, Murzynka.


Lhote, Martwa natura z kurczakiem, 1912.
Lhote, Widok Nevers, 1912.


Do jego uczniów należeli m.in czołowa przedstawicielka Art Deco polska malarka Tamara Łempicka oraz jeden z najwybitniejszych fotoreporterów XX wieku Henri Cartier-Bresson.

Bresson fotografuje sam siebie podczas rysowania autoportretu.
Tamara Łempicka, Polka.

Źródła:

Laura Claridge, Tamara Łempicka.

Michael Kimmelman, Portraits: Talking with Artists at the Met, the Modern, the Louvre and Elsewhere.

John Richardson, A Life of Picasso, Vol. II: 1907-1911.

Gill Perry, Women Artists and the Parisian Avant-Garde.

środa, 14 stycznia 2015

Edgar Brandt. Czlowiek, ktory wykuł amerykańskie Art Deco.

Realizacja Brandta dla Cheney Silk Company. Madison Belmont Building, New York City, 1924-1925.

W epoce kultu nowoczesności Edgar Brandt był tym, któremu udało się z połączyć tradycyjny warsztat metaloplastyka z nowymi technologiami obróbki. Mimo, iż wiele z projektów francuskiego rzemieślnika powielano później na masowy użytek, to dzięki swojej eleganckiej formie uważano je za objets d'arts, czyli dzieła sztuki.

Podczas wystawy Exposition Internationale des Arts Decoratifs w 1925 w Paryżu, na realizacje Brandta zwrócili uwagę Amerykanie. Wkrótce założył po drugiej stronie Atlantyku studio Ferrobrand, które spopularyzowało jego styl wśród amerykańskiej socjety Wieku Jazzu: dyplomatów, armatorów, hotelarzy, kupców. Trudno się zatem dziwić, że wzornictwo Art Deco określano w USA po prostu jako french style.

Sztandarowym znakiem rozpoznawczym Brandta jest fontanna, którą można zobaczyć w aranżacji wejścia do sklepu jedwabnego braci Cheney.

Cheney Silk Company. Madison Belmont Building, New York City, 1924-1925.

Ten sam motyw wykorzystywał w swoich realizacjach dekoracji wnętrz. Pięcioelementowy parawan L'Oasis wykuty z brązu i żelaza osiągnął w 2000 roku cenę $1.9 mln na aukcji Christiego, bijąc rekord domu aukcyjnego w zakresie przedmiotów Art Deco.

L'Oasis, o. 1924.
L'Oasis, detal.


Poza fontanną, w jego realizacjach często pojawia się kobra i wąż. Odkrycie i eksploracja grobowca Tutenchamona w Luksorze (1922) sprawiły, że społeczeństwa lat dwudziestych na całym świecie ogarnęła fala egiptomanii.



Podpórki pod polana, ok. 1930.

Szklanka z motywem węża.

Do egipskich symboli zalicza się również brandtowska sowa - na pierwszym zdjęciu w otoczeniu węży.

Podpory pod polana z brązu.
Relief na drzwiach wejściowych.

Z kolei na tych kandelabrach z 1912 widać roślinny motyw charakterystyczny dla secesji, do której zaliczają się prace Brandta sprzed I wojny światowej.


Chociaż na L'Oasis również umieszczono motyw roślinny, to jest on silnie zgeometryozwny - typowy dla Art Deco. To samo tyczy się roślin oplatających kolumnę z siedzącą sową (poprzednie zdjęcie.)

Z kolei jelenie, łanie i skrzydła to symbole prędkości nowoczesnych maszyn, które budziły wówczas powszechny bezkrytyczny zachwyt.

Srebrny zegar.
Ekran kominkowy.

Popielniczka z brązu.
Podpórki do książek.

I na koniec zapierający dech w piersiach kominek - nocny koszmar minimalistów.

Kominek z wystawy paryskiej w 1925 r.

 Dla głodnych wiedzy - Edgar Brandt's Art Deco Ironwork autorstwa Joan Kahr. Kraina Książek sprzedaje tę pozycję za 316 zł, cena rzeczywiście adekwatna do luksusowego stylu artysty :)


piątek, 9 stycznia 2015

Wielki Gatsby pod palmami, czyli o Tropical Deco


Art Deco kojarzy się z czarno-złotą elegancją a la wielki Gatsby ujętą w zgeometryzowane ramy (dalekiego echo współczesnego Art Deco Picassa, który jednak nie był dość nośny na ówcesny gust). Kosztowne materiały, zmysłowe nagie ciała i rozbudowane ornamenty tworzące kształty fontann, promieni słonecznych, trapezów i zygzaków. 

Dworzec w Cincinatti, Ohio, 1931
Rockbound Art Museum, Shanghai, 1933

Chrysler Building, NYC

Zbudowany w formie piramidy schodkowej Daily News Building, NYC

Plakat z filmu Wielki Gatsby. Jak to bywa, pastisz jest bardziej reprezentatywny dla stylu epoki niż autentyk.  

Aranżacja wejścia do sklepu z jedwabiem braci Cheney w Madison Belmont Building projektu Edgara Brandta, NYC z 1925 to przykład klasycznej wersji amerykańskiego Art Deco. 





Tamara Łempicka, Andromeda, 1927-8

Jednak jak to w zyciu bywa, te powszechne skojarzenia wcale nie oddają złożoności stylu. Patrząc na zabudową Art Deco district powstałą w latach międzywojennych w Miami, można doznać oczopląsu. Jasne kolory, zdecydowanie odmienne od klasyki stylu to bynajmniej nie zbrodnia popełniona przez współczesnych renowatorów. Taki był pierwotny zamysł architektów Johna Collinsa i Carla i Fishera, którzy w latach dwudziestych ledwie co nadążali z budową nowych rezydencji dla bogaczy pragnących relaksować się w modnym Miami Beach w stylu nie tylko ekskluzywnym, ale i w zgodnie z ostatnim krzykiem mody.


Paleta kolorów Tropical Deco



W przeciwieństwie do konwencjonalnego Art Deco, w którym dominowały czerń, złoto i srebro, twórcy z nurtu Tropical Deco lubowali się w delikatnych pastelach. Do ich żelaznego zestawu palety należały  róże i błękity, oranże i żółcie podane na białym tle. 

Miami
Ocean Five Hotel, Miami Beach


South Beach, Miami
Century Hotel, Miami


Częstym motywem architektonicznych willi tropical deco była palma oraz flaming – tradycyjny symbol Florydy. 
Relief, Miami


Elementem łączącym Art i Tropical Deco jest m.in. motyw promieni słonecznych, który nieprzerwanie doskonale wpasowuje się w atmosferę Florydy. 
Drzwi wejściowe, Dulce Apartments, Miami Beach (Henry Hohauser 1939)


Podobnie widoczna poniżej Deco Plaza nie odrzuciła jednego z najważniejszych znaków rozpoznawczych Art Deco – piramidy schodkowej. Elita z Miami Beach nie różniła się pod tym względem od socjety z Nowego Jorku. I jedni, i drudzy fantazjowali o tym, aby choć przez jakiś czas wieść życie godne azteckich władców albo egipskich faraonów. 
Deco Plaza, Miami Beach


Z krajem faraonów kojarzy się jednoznacznie ta willa, która wygląda jak żywcem przeniesiona z pustynnego miasta.

Miami Beach


Z kolei w tym budynku postawiono bardziej na funkcjonalizm: zamiast zwieńczenia w kształcie piramidy zdecydowano się na surowsze rozwiązanie z płaskim dachem. W tym stylu budowano głównie biurowce, którym nadawano bardziej minimalistyczny charakter – barwne tropikalne reliefy to jedyna ozdoba białych stiukowych ścian. 


Biurowiec, Miami
Minimalistyczna forma nie musi jednak budować nastroju ascezy godnej świątynii zen, czego znakomitym przykładem jest The Florida Tropical House w miasteczku o równie mylącej nazwie Beverly Shores. Trudno się domyślić, że to różowe pudełeczko stoi nad jeziorem Michigan, gdzie w czasie mroźnych zim tropiki mieszkańcy mogą sobie pooglądać w TV!  Budynek zaprojektował Robert Law Weed, architekt z Miami z okazji Światowej Wystawy w Chicago w 1933.  Dwa lata później Florida Tropical House przepłynął barką jezioro Michigan, aby na stałe osiąść  w Beverley Shores. Trzeba przyznać, że z nazwą miejscowości zgrywa się doskonale. 

Florida Tropical House, Indiana


I na zakończenie wisienka na torcie, czyli utrzymany w pudrowej tonacji błękitu i różu wieżowiec w Miami. Przyznaję, że kiedy piszę o Tropical Deco, trudno mi nie stosować kulinarnych metafor, szczególnie tych odnoszących się do branży cukierniczej. Wieżowce wyglądają jak weselne torty, a mniejsze budynki jak piankowe chatki – takie jak trzy poniższe budynki przy Ocean Drive (Miami). 





Zainteresowanych architekturą Krainy Cukierków odsyłam do książki Laury Cerwinskie Tropical Deco. Niestety większość ilustracji pochodzi z przełomu lat 70 i 80. Od tamtego czasu większość obiektów odrestaurowano.